Słowo bp. Andrzeja Jeża podczas dziękczynienia w Pariacoto
Przed chwilą zamknąłem oczy i przeniosłem się kilka tysięcy kilometrów do Zawady, gdzie urodził się o. Zbigniew. W podobnych rejonach, niedaleko gór. Bardzo kochał te góry i gdy przybył tutaj do Pariacoto, poczuł się jak w swojej Ojczyźnie.
Biegnę teraz myślą do jego Mamy, której serce bije też dla was. Dzięki tej męczeńskiej śmierci wszyscy jesteśmy pod sercem Boga, wszyscy jesteśmy pod sercem Maryi, wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami. Pośród tych szarych, zwęglonych gór, mamy to piękne miejsce – Pariacoto. Jest pełne życia, bo jest tutaj woda. Ale jest też tutaj potężna siła życia Boga, dlatego, że ta ziemia przyjęła krew naszych Męczenników, Michała i Zbigniewa. Dlatego zakwitnie tutaj piękny ogród ich miłości. Zakwitnie w naszych sercach i będzie zapowiedzią przyszłej chwały świętych i błogosławionych w niebie. Kiedy oni tutaj umierali, już zwyciężali. Bo śmierć męczenników zawsze jest ziarnem, posiewem chrześcijan. Posyłam z diecezji tarnowskiej wielu kapłanów. Pracuje ich poza diecezją, w różnych krajach ponad trzystu. W Peru pracowało ich dwudziestu dwóch. Kiedyś tysiąc lat temu, jako Polska mogliśmy się stać narodem chrześcijańskim, bo przybyli inni, głosząc nam Ewangelię. Teraz my chcemy posłać to, co najlepsze: nie technologię, nie wojsko, ale posyłamy ludzi, którzy was kochają. Życzę Kościołowi w Peru, aby kiedyś posyłał swoich misjonarzy na cały świat, mocą męczeństwa błogosławionych Zbigniewa i Michała. Tego Wam serdecznie życzę. Szczęść Boże!
Bp Andrzej Jeż, Diecezja Tarnowska, dziękczynienie w Pariacoto, 06.12.2015 r.