Pojawił się błogosławiony Zbigniew i nas uratował!

Pojawił się błogosławiony Zbigniew i nas uratował!

FB_IMG_1739491756152k

Włoski policjant Marco De Angelis, po ataku terrorystycznym na Kościół pw. św. Franciszka w Owo (Nigeria) 5 czerwca 2022 r., opowiada o swoim cudownym ocaleniu za wstawiennictwem błogosławionych franciszkanów Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka. Tego dnia, podczas Mszy św., terroryści zamordowali 41 wiernych, w tym dzieci i osoby starsze.

Szczęść Boże!

Nazywam się Marco De Angelis, mieszkam w Aversie, w Kalabrii (Włochy), mam 32 lata, jestem Włochem, od kilku lat jestem policjantem. W życiu codziennym człowieka świeckiego wiele czynników oddala go od wiary. Z perspektywy czasu tak stało się ze mną. Jestem osobą praktykującą, co tydzień staram się uczestniczyć we Mszy św. niedzielnej, a także w święta. Ale z biegiem czasu działania zaczynają wpadać w rutynę. I tak stało się z Mszą św. Zacząłem nie dostrzegać wartości i świętości tego sakramentu. Brakowało czasu na naukę wiary, na codzienne rozważanie Pisma Świętego.

31 stycznia 2018 r. razem z moim kolegą policjantem Antonim Trottą z Rzymu poszliśmy się spotkać z naszym kolegą z Polski Rafałem Soroczyńskim. Spotkaliśmy się na Placu św. Piotra w Rzymie. Nasz kolega Rafał wręczył nam obrazki z relikwiami błogosławionych franciszkanów o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. Rafał opowiedział nam ich historię, która wzbudziła u nas ogromne emocje. Rafał powiedział do nas „noście ze sobą te obrazki z relikwiami, pomogą Was ochronić przed terroryzmem”. Obrazki włożyliśmy sobie do dokumentów.

W dniach od 1 do 10 czerwca 2022 r. przebywałem jako wolontariusz w Owo (Nigeria) z ramienia Caritasu Italia. 5 czerwca uczestniczyłem we Mszy św. z okazji święta Zesłania Ducha Świętego, odprawianej w Kościele pw. Świętego Franciszka w Owo. W czasie Mszy św. przeżyłem największy koszmar w moim życiu.

Miałem ze sobą relikwie błogosławionych franciszkanów, cudem uniknąłem śmierci. Moja znajoma pani Osagie, 38-letnia samotna matka jedynego dziecka, w tej tragedii straciła swojego jedynego syna, Tony’ego. Opowiem, jak Bóg posłużył się człowiekiem, którego nie znałem, a który uchronił mnie i Osagie przed wystrzelonym dynamitem w kościele.

41 wiernych, w tym dzieci i osoby starsze, zostało zamordowanych z zimną krwią przez terrorystów podczas porannej Mszy w dniu 5 czerwca 2022 r. Poza strzelaniem do zgromadzonych z bliskiej odległości, terroryści wrzucili do kościoła również dynamit, w wyniku czego wiele osób zostało ciężko rannych, niektórzy wciąż leczą rany i kursują między domami a szpitalami specjalistycznymi w mieście.

Kilka dni później wygłosiłem przemówienie do wiernych w Kościele Wiecznej Łaski w Tanke, Ilorin. Powiedziałem wszystkim, że chociaż zdarzenie to pozostało niezatarte w mej pamięci, to oddaję chwałę Bogu za cudowne uratowanie mojego życia.

Niestety syn pani Osagie został śmiertelnie postrzelony. Pani Osagie dała swojemu ośmioletniemu synowi, Tony’emu, banknot 100 ₦ (nair), żeby poszedł kupić przekąski, ponieważ oboje nie zjedli śniadania przed wyjściem z domu do kościoła. To właśnie wtedy, gdy Tony dotarł do wejścia do kościoła, napastnicy nagle zaczęli strzelać, a jej syn został niestety trafiony w klatkę piersiową i wpadł do kałuży krwi, dysząc i walcząc o życie.

Widziałem to wszystko, widok jej syna walczącego o przetrwanie sprawił, że kobieta pobiegła go ratować, podczas gdy ludzie uciekali w poszukiwaniu bezpieczeństwa. Przypomniałem sobie słowa Rafała sprzed kilku lat, w kieszeni miałem dokumenty z obrazkiem z relikwiami, który podarował mi Rafał. Własnymi słowami prosiłem o pomoc błogosławionych Zbigniewa i Michała. Po chwili pojawił się młody mężczyzna, który szarpnął mnie za koszulkę i pociągnął mnie, abym za nim pobiegł do pani Osagie. Obaj od tyłu ściągnęliśmy ją w dół, złapaliśmy za jej głowę i młody mężczyzna poprosił, aby położyła się płasko pod drewnianymi krzesłami razem ze mną.

Na początku myślałem, że ten młody mężczyzna należy do terrorystów, którzy chcieli porwać nas żywych, więc nie stawialiśmy większego oporu. Jednak, gdy udało nam się spojrzeć, kiedy turlaliśmy się pod krzesłem, a nad nami rozbrzmiewały odgłosy strzałów, zdaliśmy sobie sprawę, że ten młody mężczyzna nie jest terrorystą.

Trzymaliśmy mocno za jego ręce i w pewnym momencie poprosił nas, żebyśmy wstali, następnie powiedział, że mamy szybko wyskoczyć przez okno. Lądując na zewnątrz zraniłem sobie lewe udo i łokieć, ale przerażenie sprawiło, że ból był nieistotny.

Leżąc na zewnątrz mogliśmy zobaczyć tak wiele ciał na ziemi, wiele z nich martwych, podczas, gdy inne walczyły o życie. Po chwili pojawił się młody człowiek, powiedział, że nas wyciągnie z tego miejsca. Ponownie zapytałem o imię, ale nie przedstawił się. Młody człowiek poprosił Osagie i mnie, abyśmy się położyli i wmieszali w martwe ciała leżące na ziemi. Zapytałem znów jak ma na imię, odpowiedział, że przyszedł nam pomóc.

Młody człowiek trzymając za rękę Osagie powiedział jej, aby zapomniała o swoim synu, który już nie żył i spróbowała uciec. Powiedział, że jej syn będzie niedługo w domu u naszego Ojca w niebie. To była dla mnie trauma, nic z tego nie rozumiałem.

Szybko uciekłem z tego miejsca, pobiegłem do pobliskiego domu, gdzie spotkałem członków ekipy ratunkowej, którzy zabrali mnie do szpitala. Następnego dnia wróciłem do Owo i szukałem tego człowieka, który uratował mnie i panią Osagie. Pytałem miejscowych, pytałem franciszkanów, nikt nie kojarzył takiego człowieka.

Po powrocie do Aversy cały czas zastanawiałem się, kim był ten młody człowiek, który nam pomógł. Poprosiłem siostry franciszkanki z Neapolu o pomoc, żeby mi pokazały zdjęcia z młodości tych błogosławionych franciszkanów, miałem przeczucie, że był to o. Zbigniew. Siostra Barbara po kilku dniach zadzwoniła do mnie, że mam przyjechać do klasztoru. Pokazała zdjęcia z lat młodzieńczych o. Michała i o. Zbigniewa. Po chwili powiedziałem, że to był on, to był o. Zbigniew, to on uratował mnie i panią Osagie.

O całej sytuacji powiadomiłem Rafała, poprosiłem go, żeby wysłał mi obrazki z relikwiami franciszkanów. Pojechałem ponownie do Owo i rozdawałem tam obrazki z relikwiami bł. Michała i bł. Zbigniewa. Kiedy spotkałem Osagie rok później, powiedziałem jej, że uratował nas o. Zbigniew. Pokazałem jej zdjęcie o. Zbigniewa i zapytałem – Osagie czy to był on? To on nas uratował? Osagie płacząc powiedziała – „to był on”. Zapytałem, czy wciąż myśli o swoim synu, odpowiedziała, że pogodziła się ze swoim losem i jest przekonana, że jej syn jest z Jezusem Chrystusem, jako mały chłopiec, który zginął śmiercią męczeńską.

Wyraziła wdzięczność Kościołowi Katolickiemu za udzieloną jej pomoc, dzięki której łatwo udało się jej ustabilizować sytuację.

„Kościół jest cudowny, dostałam trochę pieniędzy, a to samo dotyczy wszystkich ocalałych. Nie powinnam była opuszczać Owo, ale trauma związana ze stratą syna nie pozwoliła mi zostać dłużej w tym mieście” – powiedziała na koniec Osagie, prosząc franciszkanów, aby wychwalali Boga w jej imieniu.

Po tych wydarzeniach jestem zupełnie innym człowiekiem. Zmieniły się moje priorytety życiowe. Dostrzegam to, czego wcześniej nie widziałem. Staram się zrozumieć człowieka i powody jego postępowania. Codziennie czuję obecność i opiekę Pana Boga. Mam wrażenie, że problemy, na pierwszy rzut oka czasami bardzo trudne, po modlitwie, prośbie same się rozwiązują. Podczas mojego pobytu w Owo nauczyłem się modlić nie do wyobrażenia lecz do żywej Osoby. Jakież to jest ważne. A Pan Jezus obdarowuje swoimi łaskami, uzdrawia mnie i prowadzi swoimi ścieżkami do Boga Ojca, od którego wszystko pochodzi.

Najważniejsza jest Miłość. Jezus chce, aby miłować Go i zachowywać Jego przykazania, a On będzie prosił u Boga Ojca – Ducha Prawdy, Ducha Pocieszyciela. I właśnie Duch Święty obdziela nas darami. Nie wiedziałem czym są dary, które otrzymuję. Nie byłem świadomy, że je posiadam. Pan Jezus pragnie, żebym prosił Go o Ducha Św. i Jego dary. Teraz wiem, że prosząc, Pan ożywia je i mogę się nimi posługiwać. Bez pomocy Ducha Świętego nikt nie może powiedzieć „Panem jest Jezus”.

„Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch, różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan, różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich”. (1 Kor 12, 1-11)

Dziękuję Opatrzności za błogosławionych franciszkanów!

Marco De Angelis

Świadectwo Marca De Angelisa otrzymał osobiście Rafał Soroczyński w dniu 3 listopada 2024 r. Pan Marco De Angelis zmarł 23 listopada 2024 r., miał zawał serca.