Krucjata Różańcowa – pięć lat duchowej walki

Krucjata Różańcowa – pięć lat duchowej walki

KRUCJATA_CO NOWEGO_5

Gdy walą się fundamenty, cóż może zdziałać sprawiedliwy?

Ps 11,3

Minęło już pięć lat od momentu, kiedy rozpoczęła się Krucjata Różańcowa w Obronie przed Terroryzmem. Myślę, że w związku z tym warto przyjrzeć się z perspektywy minionych kilku lat temu, co w tym czasie wydarzyło się oraz odpowiedzieć sobie na pytanie: „Co udało się nam osiągnąć?”.

Skupię się przede wszystkim na Unii Europejskiej, w kontekście zagrożenia tzw. terroryzmem o podłożu dżihadystycznym, bowiem wychodzę z założenia, iż czytelnika najbardziej interesuje to właśnie, co najbardziej go dotyczy, a że Polska należy do Unii Europejskiej, a Unia z kolei w tym czasie (lata 2015-2020) była szczególnie zagrożona działalnością tzw. Państwa Islamskiego (ISIS), to nikogo nie powinno dziwić, że na tym właśnie froncie walki z terroryzmem pozwolę sobie się skoncentrować. Będę korzystał z danych statystycznych Europolu za lata 2015-2019 (danych za rok 2020 jeszcze nie ma, Europol publikuje statystyki dotyczące terroryzmu z reguły pod koniec czerwca) oraz ogólnie dostępnych w mediach internetowych informacji, na temat zamachów przeprowadzonych przez dżihadystów. Proponuję wobec tego cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie, w jakiej konkretnej sytuacji doszło do powstania Krucjaty Różańcowej w Obronie przed Terroryzmem.

Statystyka strachu

Jest początek maja 2016 r., od prawie dwóch lat (czyli od 29 czerwca 2014 r.) istnieje tzw. Państwo Islamskie, otwarcie nawołujące do ataków terrorystycznych na całym świecie. Ma to, według jego przywódców, doprowadzić do zwycięstwa wyznawanej przez nich wersji islamu. Świadomie napisałem „wyznawanej przez nich wersji islamu”, ponieważ na tyle, na ile orientuję się w tej kwestii, islam nie jest jednorodny i ma wiele odmian. Często można się zdziwić, kiedy zacznie się je porównywać, bo różnice między nimi bywają duże, np. islam wyznawany przez ruch Ahmadijja jest w większości krajów muzułmańskich uznawany za herezję, a o konfliktach pomiędzy sunnitami i szyitami nie wspominając, ponieważ temat ten jest zbyt obszerny jak na potrzeby tego artykułu.

Wracajmy więc do maja 2016 r. Europa żyła wtedy w strachu przed zamachami terrorystycznymi, a przede wszystkim obawiano się ataków, jakich mogą dokonać zradykalizowani muzułmanie. Dość przypomnieć, że w latach 2015-2016 prawie wszystkie ofiary śmiertelne zamachów terrorystycznych w Unii Europejskiej poniosły śmierć w zamachach przeprowadzonych przez radykalnych islamistów (w 2015 – 99% ofiar, w 2016 – 95% ofiar).

W połowie 2016 r. Europejczycy mieli jeszcze świeżo w pamięci atak w Paryżu na redakcję „Charlie Hebdo” oraz powiązany z nim zamach na koszerne delikatesy ze stycznia 2015 r., połączony z wzięciem zakładników oraz symultaniczny atak terrorystyczny na Paryż w listopadzie tego samego roku, w wyniku którego zginęło ponad 130 osób, a ponad 300 zostało rannych, serię zamachów przeprowadzonych przez terrorystów samobójców w Brukseli w marcu 2016 r. na lotnisko oraz stację metra, w wyniku których życie straciło 32 ludzi, a ponad 300 zostało rannych. Nie sposób nie wspomnieć o strachu podsycanym publikacjami oraz groźbami zamieszczanymi pod adresem Europejczyków w Internecie przez tzw. cyberkalifat.

Początki Krucjaty Różańcowej

Mieszkańcy Unii Europejskiej oglądając w telewizji bezpośrednie wręcz transmisje z miejsc zaatakowanych przez terrorystów, a na ulicach widząc patrole uzbrojonych po zęby żołnierzy, których rządy krajów znajdujących się w stanie szczególnego zagrożenia wysłały w celu wsparcia policji, nie radzącej sobie z tak wielką skalą ataków, odczuwali strach, naturalny w takiej sytuacji. Każde wyjście do pracy, na zakupy czy też do kina lub restauracji było połączone z obawą, że można znaleźć się w miejscu, które zostanie zaatakowane przez terrorystów. Ludzie czuli się niepewnie w autobusach, tramwajach, galeriach handlowych, rozglądali się wokół siebie, wypatrując w tłumie potencjalnych terrorystów-samobójców. Na własnej skórze doświadczyłem takiej sytuacji, kiedy to będąc w jednej ze stolic Europy Zachodniej i korzystając z komunikacji miejskiej, znalazłem się w zatłoczonym autobusie. Zauważyłem wsiadającego do tegoż autobusu Araba, który pomimo upału, miał na sobie długa kurtkę zimową, zapiętą szczelnie pod samą szyję. W takiej sytuacji pierwsze co przychodzi człowiekowi do głowy, to myśl, że tak nieadekwatny do pogody ubiór służy do ukrycia pasa z materiałem wybuchowym.

Poczucie narastającego zagrożenia oraz świadomość bezradności organów powołanych do ochrony prawa i porządku publicznego sprawiły, że ludzie, zdający sobie sprawę z zagrożenia życia własnego oraz swoich najbliższych, postanowili uciec się do modlitwy, prosząc Boga o pomoc w sytuacji, w której uznali, że pomoc ludzka, nawet ta ze strony wyspecjalizowanych instytucji państwowych, jest niepewna.

W takiej to właśnie atmosferze doszło do powstania Krucjaty Różańcowej w Obronie przed Terroryzmem, która za patronów obrała sobie polskich misjonarzy zamordowanych przez terrorystów z ugrupowania Świetlisty Szlak (skrajna lewica) w Peru, a beatyfikowanych pod koniec 2015 r. – bł. Zbigniewa Strzałkowskiego oraz bł. Michała Tomaszka.

Sens modlitwy

Wtedy też, zaraz po ogłoszeniu tej inicjatywy, wielu ludzi zadawało sobie pytanie, czy taka akurat forma walki z terroryzmem ma sens. Pierwsze miesiące Krucjaty nie napawały optymizmem, zamachy nie ustawały, a wręcz mogło się wydawać, że przybierają na sile. I tak:

– 14 lipca 2016 r. w Nicei, podczas obchodów Dnia Bastylii, rozpędzona ciężarówka wjechała w tłum na promenadzie, zginęły 84 osoby. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie.

– 19 grudnia 2016 r. w Berlinie terrorysta wjechał ciężarówką w tłum na Jarmarku Bożonarodzeniowym, zginęło 12 osób (w tym Polski kierowca ciężarówki, uprowadzonej przez zamachowca), a ponad 50 osób zostało rannych. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie.

– 22 marca 2017 r. w Londynie islamski ekstremista wjechał samochodem w grupę ludzi na moście Westminsterskim, a następnie usiłował dostać się na teren brytyjskiego parlamentu, zginęły cztery osoby, w tym policjant ochraniający parlament. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie.

– 22 maja 2017 r. w Manchesterze zamachowiec zdetonował bombę w hali widowiskowo – sportowej po koncercie Ariany Grande, zginęły 22 osoby, w tym dwójka Polaków, ponad 100 ludzi zostało rannych. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie.

– 17 sierpnia 2017 r. w Barcelonie, terrorysta wjechał rozpędzoną furgonetką w tłum turystów na ulicy La Rambla, będącej jedną z atrakcji turystycznych w tym mieście, na miejscu zginęło 13 osób, a 130 zostało rannych. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie.

Zamachów było rzecz jasna znacznie więcej, wymieniłem tutaj tylko te najważniejsze. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi zaczęło poważnie się zastanawiać nad tym, czy kontynuowanie modlitewnej Krucjaty ma sens. Człowiek współczesny, nastawiony na szybki efekt i oczekujący natychmiastowych rezultatów swoich działań, zapomina niestety o słowach Pana Jezusa, zapisanych przez św. Łukasza na początku 18. rozdziału spisanej przez niego Ewangelii: „Opowiadał im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać […]. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie ? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę”.

Nasza nadzieja

Łatwo powiedzieć, trudniej uwierzyć, a najtrudniej trzymać się tego na co dzień. Cóż, jesteśmy tylko ludźmi i gdzieś tam w głębi serca chcielibyśmy zrozumieć, jak nasza modlitwa działa. Jak to możliwe, że modląc się codziennie na Różańcu, prosząc o wstawiennictwo błogosławionych Zbigniewa i Michała, mogę realnie walczyć z ludźmi dysponującymi bronią maszynową, materiałami wybuchowymi, a na dodatek przeszkolonymi do walk ulicznych? Poszukiwałem odpowiedzi na te pytania i słowa najlepiej tłumaczące mi ten mechanizm znalazłem u abpa Fultona Sheena w jego książce pt. „For God and Country” („Za Boga i Ojczyznę”), który tak pisze w rozdziale 7. pt. Nadzieja: „Decydującym źródłem naszej nadziei, jest fakt że potęga materialna nie ma żadnego wpływu na możliwość faktycznego zwycięstwa. Kiedy w konflikt zaangażowane są jedynie materialne potęgi, to strona która dysponuje większą siłą ma zapewnione zwycięstwo. Jeśli w jednej ręce mam przedmiot ważący dziesięć kilogramów, a w drugiej przedmiot o wadze dwudziestu kilogramów, to mogę mieć absolutną pewność, że siła tychże dwudziestu kilogramów przeważy. Ale jeśli walczące strony nie są li tylko i wyłącznie potęgami materialnymi, ale jedna z nich jest materialna, a druga duchowa, wtedy siła materii, jakkolwiek wielka by nie była, nie jest w stanie dać gwarancji zwycięstwa.

Jeśli człowiek stojący przy wodospadzie Niagara, zechce skonfrontować się z nim przy pomocy posiadanej siły fizycznej, to bez wątpienia zostanie zmieciony przez uderzające w niego masy wody. Natomiast jeśli, jako istota stworzona na wzór i podobieństwo Boże, użyje swojej, niematerialnej, duchowej, niemożliwej do wyrażenia w sposób fizyczny, potęgi to będzie w stanie wymyślić sposób na ujarzmienie tego potężnego żywiołu i zmuszenie go do tego aby mu służył. W tym starciu gigantyczna potęga żywiołu przegrywa, chociaż na pierwszy rzut oka to ona powinna wygrać.

Przełóżmy ten przykład na czasy obecne (książka została napisana w 1941 r. – przyp. autora tekstu). Jeśli powstanie największa, z militarnego punktu widzenia, potęga świata i zmierzy się w walce z inną potęgą, nieco od niej słabszą to jej barbarzyńska siła zatriumfuje; ale jeśli ta wielka, barbarzyńska siła napotka na swej drodze przeciwnika, który nie będzie próbował dorównać jej tylko w sposób materialny, lecz który przeciwstawi jej również siłę duchową, jakkolwiek słabą i mizerną w oczach świata, to właśnie owa siła duchowa zadecyduje o wygranej, dokładnie tak, jak myśl inżyniera będzie górą w starciu z potęgą wód Niagary. I to właśnie dlatego, my, którzy świętujemy Wielkanoc i zwycięstwo ducha nad materią, tak długo jak pokładamy ufność w Bogu, jesteśmy stroną do której należy ostateczne zwycięstwo.

Nasza nadzieja nie jest uzależniona od najdoskonalszych nawet planów wojennych, ani nawet od wysokiej skuteczności posiadanego uzbrojenia. Nasza nadzieja ma swoje źródło w zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie, i dlatego też nauka płynąca z jego zmartwychwstania, musi ożywiać naszą codzienność: Wielkanoc wcale nie wydarzyła się w ciągu trzech dni od, powalającego na kolana swoim światłem, Przemienienia na górze Tabor, ale w trzy dni po, przerażającej swoim okrucieństwem, tragedii Wielkiego Piątku” (abp Fulton Sheen „For God and Country”, Nowy Jork 1941, tłumaczenie własne autora).

Opadająca fala

Aby nie być w tym miejscu gołosłownym, pozwolę sobie posłużyć się statystykami pokazującymi dobitnie, jak fala terroryzmu, o podłożu dżihadystycznym, opadła w ciągu ostatnich lat. W 2015 r. w zamachach terrorystycznych o tymże podłożu zginęło 150 osób, a 360 zostało rannych, w 2016 r. 135 osób zginęło, rannych zostało 379, w 2017 r. (pierwszym pełnym roku trwania Krucjaty) zginęły 62 osoby, a 819 zostało rannych, w 2018 było już tylko (piszę tylko w odniesieniu do liczb, mając oczywiście świadomość, że nawet jedna osoba zabita to o jedną za dużo) 13 zabitych i 46 rannych, a w roku 2019 r. – 10 zabitych i 26 rannych. Za rok 2020, jak już wspomniałem, nie ma jeszcze danych, ale sądząc na podstawie informacji docierających z mediów, powinny one być na podobnym poziomie jak w 2019 r.

Jeśli chodzi o wykrywalność, to w 2015 r. aresztowano 687 osób, którym zostały postawione zarzuty popełnienia przestępstw związanych z terroryzmem islamskim, w 2016 r. aresztowano 718 osób, w roku 2017 – 705, w 2018 – 511, a w 2019 – 436. Jednocześnie w 2016 r. udaremniono 3 zamachy z 13 planowanych, w 2017 – 11 z planowanych 33, w 2018 – 16 z 24 planowanych, a w 2019 14 z 21 planowanych ataków. Danych za 2020 r., jak wspomniałem wcześniej, jeszcze Europol nie opublikował. Myślę, że zebrane przeze mnie dane jasno pokazują znaczący spadek liczby ofiar oraz zdecydowanie rosnącą wykrywalność przygotowań do przeprowadzenia aktów terrorystycznych.

Aby nie skupiać się tylko i wyłącznie na danych liczbowych, które mogą (jeśli jest ich za dużo) znudzić Czytelnika, chciałbym jeszcze wspomnieć o bardzo ciekawym zdarzeniu, do którego doszło w 2017 r. w Barcelonie…

Decydujący czynnik

Jak wspomniałem wyżej, w sierpniu 2017 r. doszło tam do zamachu terrorystycznego, w wyniku którego śmierć poniosło kilkanaście osób, a ponad 100 zostało rannych. Mówiąc o tym ataku, nie wspomniałem jednak, że skutki działań terrorystów mogły być znacznie gorsze. Służby prowadzące śledztwo w tej sprawie ustaliły, że zamachowcy wcale nie zamierzali wjeżdżać furgonetką w pieszych, ale planowali zaatakować przy pomocy bomby, a celem miała być nie pełna turystów ulica La Rambla, ale tłumnie odwiedzana przez przybywających do Barcelony ludzi z całego świata, słynna Bazylika Sagrada Familia. Z niewiadomych jednak przyczyn (wiedząc, że w tym czasie już od ponad roku trwała Krucjata, czy aby na pewno niewiadomych?), w nocy 16 sierpnia 2017 podczas konstruowania bomby przez terrorystów doszło do wybuchu, w wyniku którego terroryści zginęli, a wynajmowany przez nich dom uległ kompletnemu zniszczeniu. Pozostali przy życiu członkowie grupy (przebywający wtedy gdzie indziej) zdecydowali, że wobec tego zaatakują w inny, dostępny im w tej sytuacji sposób.

W ramach podsumowania, tego co napisałem powyżej, pozwolę sobie wspomnieć, że nie było i nie jest moją intencją, wykazanie, że to tylko i wyłącznie Krucjata Różańcowa doprowadziła do znacznego zmniejszenia ilości zamachów terrorystycznych oraz podniosła wykrywalność służbom powołanym do zwalczania terroryzmu. Nic takiego nie miałem na myśli, a wręcz przeciwnie, w tym miejscu chciałbym podziękować tym wszystkim, z konieczności bezimiennym, funkcjonariuszom i żołnierzom toczącym na co dzień trudną i niebezpieczną walkę przeciwko organizacjom oraz osobom, które chciałyby zabijać niewinnych ludzi na ulicach naszych miast.

Chciałem natomiast powiedzieć, że ruch modlitewny, któremu patronują męczennicy zamordowani przez terrorystów w Peru, był istotnym uzupełnieniem tej walki, a analizując rozwój wydarzeń, pokuszę się o stwierdzenie, że mógł być decydującym czynnikiem w tej walce. Wojna z terroryzmem trwa już przecież od dawna, wyrosło nawet całe pokolenie młodych ludzi, którzy mają już prawa wyborcze, a nie pamiętają (bo jeszcze nie było ich wtedy na świecie) dnia najbardziej chyba spektakularnego zamachu w dotychczasowej historii świata, czyli ataku na wieże World Trade Center, przeprowadzonego przez islamskich terrorystów z Al Kaidy, w dniu 11 września 2001 r., i pomimo tego, że służby prowadziły swoje czynności ukierunkowane na wykrywanie oraz zwalczanie tego typu zagrożeń, a żołnierze strzelali, bombardowali i odpalali pociski rakietowe, terroryzm zamiast zanikać jakoś dziwnym trafem coraz śmielej sobie poczynał. Tak więc, należałoby poszukać czegoś co dotychczas w walce tej nie uczestniczyło, a po tym jak przyłączyło się do wspólnych wysiłków w celu ochrony przed tym zagrożeniem, doprowadziło do tego, że w ciągu 5 lat, o Al Kaidzie praktycznie się nie słyszy, a tak potężny, jak się to kiedyś wydawało, Kalifat zniknął (jako państwo) z mapy świata.

Misja trwa

To co napisałem powyżej, nie oznacza wcale, iż misja Krucjaty się zakończyła. Misja się nie zakończyła, ona trwa nadal, zmienia się jednakże kierunek, z którego przychodzą zagrożenia i to należy brać pod uwagę biorąc codziennie do ręki Różaniec. Terroryzmem jako metodą walki posługują się nie tylko radykalne ugrupowania muzułmańskie, należy być tego świadomym i stosownie do tego reagować. Należy także uzmysłowić sobie jak potężną i sprawdzoną broń mamy w zasięgu ręki, nie raz już nam pomogła (bitwa pod Lepanto w 1571 r., bitwa pod Wiedniem w 1683 r., bitwa pod Warszawą w 1920 r., to najsłynniejsze przykłady jej skuteczności), nie zawiodła nas obecnie, tak więc w przyszłości nie powinniśmy się zawahać jeśli zajdzie konieczność jej użycia.

Na zakończenie tych krótkich rozważań, chciałbym jeszcze odpowiedzieć na pytanie zadane przez Psalmistę, które umieściłem jako motto na początku tekstu. Odpowiem również słowami Psalmu: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23,4).

Z.C.; autor jest oficerem Wojska Polskiego, pełnił służbę w pionie Rozpoznania Wojskowego, od czasu przejścia do cywila pracuje w prywatnym sektorze ochrony w Polsce i poza jej granicami.

5 maja 2021 r. minęło 5 lat od uroczystego zainaugurowania w Kalwarii Pacławskiej Krucjaty Różańcowej w Obronie przed Terroryzmem, której patronami są błogosławieni Męczennicy z Pariacoto: Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski. Każdy może stać się uczestnikiem tego dzieła, włączając do codziennej modlitwy różańcowej intencji o pokój i obronę osób zagrożonych terroryzmem za wstawiennictwem Męczenników z Pariacoto.

Jeśli chciałbyś przystąpić do Krucjaty i otrzymać Dyplom Uczestnika – napisz do nas:

KRUCJATA RÓŻAŃCOWA W OBRONIE PRZED TERRORYZMEM

ul. Żółkiewskiego 14

31-539 Kraków

krucjata@franciszkanie.pl