Korona życia
Dziś, w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, zapraszamy do lektury fragmentów homilii bł. Michała Tomaszka o Krzyżu Świętym, jaką napisał na maszynie, aby wygłosić ją we Wrocławiu 14 września 1986 r. Bł. Michał zwraca w niej uwagę na znak krzyża w codziennym życiu. Niech znak krzyża przypomina nam też drogę, jaką Bóg poprowadził do siebie bł. Michała Tomaszka i bł. Zbigniewa Strzałkowskiego, franciszkańskich męczenników za wiarę.
„Był rok 1941. Przesłuchanie o. Maksymiliana Kolbe na Pawiaku. Wpadają esesmani, jeden z nich chwyta za krzyżyk od koronki franciszkańskiej przy habicie o. Maksymiliana i wrzeszczy: „Wierzysz w to?” A o. Maksymilian odpowiada: „Wierzę!”. Na tę odpowiedź niemiecki żołnierz wymierza Ojcu solidny policzek. „Teraz wierzysz?”. „Wierzę” – pada odpowiedź. I Niemiec uderza go po raz drugi, wrzeszcząc: „Nadal wierzysz?” – „Nadal wierzę”. Rozwścieczony niemiecki żołnierz u kresu sił policzkuje trzeci raz: „Wierzysz!?”, a o. Maksymilian z wielkim spokojem odpowiada: „Wierzę”. I ten, który miał być panem tej sytuacji, zostaje pokonany, ucieka stamtąd, nie wytrzymuje psychicznie. Wiara czyni cuda!
Krzyż jest dla nas symbolem, znakiem naszego zbawienia, ciągle ma nam przypominać o tym wydarzeniu, którego dokonał Chrystus na drzewie Krzyża. Dzisiejszy dzień to uczczenie krzyża, jako Tronu Chrystusa, tego krzyża, który jako jedyna rzecz na świecie tak zmieniła swoje znaczenie; z rzeczy największej hańby stał się przedmiotem największej czci.
W swoim życiu napotykamy na różnego rodzaju krzyże. Krzyże na ścianie: spotykamy go, gdy jesteśmy w kościele, na cmentarzu, we własnym mieszkaniu, coraz rzadziej, ale można jeszcze spotkać w szkole, w szpitalu, w zakładzie pracy. Ten krzyż jest zewnętrznym znakiem, bodźcem, który nam przypomina i powinien przypominać istnienie tej prawdy, prawdy naszego odkupienia. Czynimy znak krzyża św. gestem własnej ręki, wszyscy razem uczyniliśmy go na początku obecnej Mszy św., gdy wstajemy rano, gdy kładziemy się spać, gdy zaczynamy posiłek, gdy wyruszamy w drogę, gdy zaczynamy jakieś ważne zdarzenie czynimy znak krzyża świętego, to jest gest, który jest wyrazem naszego wewnętrznego przekonania, to jest jakby krótki akt strzelisty, jakby westchnienie do Boga: „Boże pomóż, Boże prowadź, Boże bądź z nami”. Nazywamy krzyżem, gdy cierpi nasze ciało: choroba, ból, kalectwo. Nazywamy również krzyżem, gdy cierpi nasz duch – dobrowolne przyjęcie tego krzyża: walka z swoimi wadami, skłonnościami, nałogami czy grzechami, to jest codzienny krzyż każdego, jakże ciężki krzyż. Ale o wiele cięższym jest, gdy musimy cierpieć, gdy inni, nie wiadomo skąd roszczą sobie do tego prawo: nieuszanowanie wolności sumienia, wolności wyznania i przekonania, deptanie godności osoby ludzkiej…(…)
Człowiek w dzisiejszym świecie żyje bardzo zagubiony i w ciągłym lęku, niepewny jutra. Tak jak Izraelita z pierwszego dzisiejszego czytania, gdy został ukąszony przez węża, szukał oczyma węża umieszczonego na palu i zostawał przy życiu, tak umieszczonego i zostawał przy żuciu, tak dzisiejszy człowiek powinien patrzeć na krzyż i tam znajdować wsparcie , ocalenie i pociechę.
Pod krzyżem Chrystusa przewinęła się cała galeria różnych ludzi, bo pod krzyżem Chrystusa człowiek najbardziej poznaje siebie. Mamy okazję podczas obecnej Mszy Świętej uświadomić sobie swoją postawę wobec Krzyża Chrystusowego: jaka ona powinna być, a jaka jest naprawdę?
Niech wytrwała postawa o. Maksymiliana będzie dla nas wzorem godnym i nieustannym do naśladowania. Obyśmy zawsze pod krzyżem Chrystusa znajdowali pociechę, wsparcie i radość, i siłę życia, szczególnie w chwilach cierpienia, które jest KORONĄ ŻYCIA LUDZKIEGO. Amen.”