„Chłopaki, jeśli chcecie, bym was odwiedził w Pariacoto, to muszę wyzdrowieć”

„Chłopaki, jeśli chcecie, bym was odwiedził w Pariacoto, to muszę wyzdrowieć”

Peru-10m

Dziś, 3 lipca 2025 r., przypada 67. rocznica urodzin o. Zbigniewa Strzałkowskiego, kapłana i misjonarza, który wraz z o. Michałem Tomaszkiem poniósł męczeńską śmierć za wiarę 9 sierpnia 1991 r. Z tej okazji dzielimy się świadectwem o. Piotra Sarnickiego OFMConv, franciszkanina pracującego w Stanach Zjednoczonych, wychowanka błogosławionego Zbigniewa.

„Pokój i Dobro! – rozpoczyna e-maila ze swoim świadectwem ojciec Piotr Sarnicki (…). – Z wielką radością przyjąłem zaproszenie od brata Jana Hruszowca, promotora kultu naszych błogosławionych męczenników, do podzielenia się moim świadectwem w tej książce. Zachęciły mnie do tego dwa powody. Pierwszy powód – przechodzi do meritum ojciec Sarnicki.  – Ojca Zbigniewa Strzałkowskiego miałem okazję poznać i przeżyć z nim jeden rok 1986/1987 w naszym Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy. Byłem wtedy w klasie maturalnej, a on został wówczas wicerektorem oraz naszym wychowawcą. Podziw budziła we mnie gorliwość kapłańska ojca Zbigniewa, jego samodyscyplina oraz wymaganie od samego siebie, ale też od nas wychowanków. Zachęcał nas postawą i słowami, abyśmy nie ulegali pokusie bylejakości w pracy, w nauce czy moralnemu relatywizmowi, do czego łatwo można było przywyknąć, wzrastając w systemie komunistycznym. Z zainteresowaniem czytałem zaproponowaną przez niego książkę ks. Tischnera Etyka solidarności, w której autor między innymi przekonywał, że być solidarnym, to mieć świadomość, że robiąc coś, powinniśmy to wykonać sumiennie, bo w ten sposób służymy też innym. Również dzięki ojcu Zbigniewowi włączyłem się wtedy w Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu – REFA.

Ojca Michała Tomaszka spotkałem raz przed jego wyjazdem na misje – kontynuuje swą historię franciszkanin. – Ale po jego męczeńskiej śmierci czułem się z nim związany poprzez znajomość z jego mamą, bratem i siostrą. Moją pierwszą placówką po święceniach kapłańskich w 1994 roku było sanktuarium Matki Bożej w Rychwałdzie blisko Łękawicy, skąd pochodził ojciec Michał Tomaszek i gdzie do dzisiaj żyje jego rodzina. Często więc bywałem w jego rodzinnym domu i spotykałem się z jego rodziną. Zawsze uderzała mnie głęboka wiara Pani Mieczysławy Tomaszek i jej oddanie się woli Bożej.

Drugi powód, dla którego chętnie skorzystałem z zaproszenia podzielenia się moim świadectwem, to sytuacja związana z moim zdrowiem – wyjaśnia ojciec Piotr. – Rok 2019 był rokiem 25-lecia moich święceń kapłańskich. W związku z tym jubileuszem zaplanowałem wyjazd do Peru, aby również odbyć pielgrzymkę do grobu naszych męczenników w Pariacoto. Na przełomie stycznia i lutego tego roku musiałem udać się do szpitala w Chicago w związku z wystąpieniem w moim lewym oku podwójnego widzenia. Coś takiego zdarzyło się rok wcześniej w prawym oku. Zrobiono mi kilka badań, ale nie stwierdzono przyczyny tego zjawiska. Powiedziano mi, że w takim razie trzeba cierpliwie czekać i pewnie samo przejdzie. Tak też się stało. Ale po paru miesiącach to samo wydarzyło się z lewym okiem. Udałem się więc do dobrego specjalisty, który po wstępnych badaniach skierował mnie na bardzo szczegółowe badania do szpitala w Chicago. Po każdym badaniu robiono następne, jeszcze bardziej szczegółowe. W końcu zaczęto mówić, że prawdopodobną przyczyną mojego podwójnego widzenia jest nowotwór żołądka, który zaatakował także oko.

Podczas mojego pobytu w szpitalu każdego dnia modliłem się do Pana Boga przez wstawiennictwo błogosławionych Michała i Zbigniewa o cierpliwość w chorobie oraz o wypełnienie się woli Bożej i o uzdrowienie, jeśli taka jest Boża wola. Kilka razy dziennie odmawiałem modlitwę różańcową, posługując się różańcem z ich relikwiami. Mówiłem też tak prosto do Zbigniewa i Michała: «Chłopaki, jeśli chcecie, abym odwiedził was w Pariacoto, to muszę wyzdrowieć». Zrobiono mi biopsję żołądka, wysłano do domu i kazano czekać na wynik. Po kilku dniach zadzwonił do mnie lekarz z dobrą wiadomością, że to nie jest nowotwór. Zdrowie powróciło, a ja podczas mojej wizyty w Peru miałem okazję podziękować moim błogosławionym współbraciom Zbyszkowi i Michałowi za to, że mnie umacniali w czasie choroby i umożliwili mi odwiedzenie ich grobów oraz miejsca ich męczeństwa w Pariacoto. Ten tydzień spędzony w szpitalu okazał się dla mnie czasem osobistych rekolekcji z męczennikami. Nie wiedziałem, co mnie tak naprawdę czeka, dlatego zmuszony byłem odpowiedzieć sobie na parę egzystencjalnych pytań dotyczących mojego życia, powołania i przyszłości, rozumianej również w perspektywie wieczności. Cieszę się ogromnie, że coraz więcej ludzi poznaje naszych męczenników w Polsce i na świecie, a oni działają i przemieniają nasze życie”.

Świadectwo pochodzi z książki: Polewska A., RAZEM DAMY RADĘ. Cuda i łaski za wstawiennictwem Męczenników z Pariacoto, wyd. II popr., Dom Wydawniczy „Rafael”, Kraków 2025.

Więcej informacji o książce (z możliwością zamówienia): RAZEM DAMY RADĘ. Cuda i łaski za wstawiennictwem Męczenników z Pariacoto