Syberyjski wolontariat pod opieką Męczenników z Pariacoto

Syberyjski wolontariat pod opieką Męczenników z Pariacoto

5_fot.-Joanna-Stanczak

W 2018 roku wyjechałam na wolontariat misyjny do Wierszyny, syberyjskiej wioski niedaleko Irkucka. Prowadziliśmy tam dla dzieci „Wakacje z Bogiem”, bawiliśmy się z nimi, modliliśmy się wspólnie, uczestniczyliśmy w życiu parafii. Gotowaliśmy ciepłe posiłki dla nich i przyjeżdżających gości. Wszystko dzięki cudownej gościnie Ojca Karola, tamtejszego proboszcza i misjonarza.

Piszę o tym ponieważ Męczenników z Peru bliżej poznałam właśnie rok przed decyzją wyjazdu na misje i czuję, że to dzięki ich wstawiennictwu i świadectwu w ogóle zdecydowałam się wyjechać. Bardzo długo dojrzewała we mnie ta myśl, bo jestem osobą raczej lękliwą i strachliwą, ale Pan Bóg dał sobie i z tym radę. Gdzieś tam w sercu złożył pragnienie i nie odpuszczał, tylko delikatnie pociągał ku tej myśli. Zaczytywałam się wtedy w książkach na temat Ojców Michała i Zbyszka, chłonęłam wszystko na ich temat. Powoli czułam, jak stają się dla mnie kimś bliskim i niesamowicie realnym.

Po pewnym czasie okazało się, że swoją decyzję odnośnie wyjazdu na wolontariat wysłałam w dniu urodzin o. Michała, wizę odebrałam na początku czerwca, w okolicach wspomnienia Ojców. Później spotkało mnie jeszcze kilka takich „zbiegów okoliczności” związanych z Ojcami. Dawało mi to pokój w sercu, wierzyłam, że jeśli coś jest nie tylko moim pomysłem, ale też Bożym, to Pan Bóg to poprowadzi.

Przesyłam zdjęcie drzwi lodówki w naszej wiosce, z obrazkiem błogosławionych Ojców, który tam zostawiliśmy oraz fotografię znad Bajkału, gdzie pojechaliśmy na 2 dni po zakończeniu misji. Ojcowie duchowo towarzyszyli nam przez cały wyjazd misyjny. Może to komuś wydawać się dziwne, ale były chwile, gdy czuliśmy się jakby było nas o dwie osoby więcej. W obcych miastach, na dużych lotniskach czuliśmy się jak u siebie, jakby ktoś prowadził nas za rękę, bez lęku.

Po powrocie wydawało się, że na tym przygoda z Męczennikami z Pariacoto się skończyła, jednak w 2019 zdecydowałam się znowu pojechać na wolontariat, kolejny raz do Rosji. Nie muszę mówić, jak mocno serce zaczęło mi bić, gdy przygotowując posiłek dla dzieci, dostałam wiadomość, że relikwie Męczenników z Pariacoto właśnie w tym czasie, w którym byliśmy w Rosji, zostały tam przekazane.

Mieć Ojców Zbyszka i Michała za Duchowych Przyjaciół, to niezwykła radość i przygoda.

Joanna